niedziela, 3 czerwca 2012

The thought of all the stupid things I've done...

Odnoszę wrażenie, że ludzkie życie nie dzieli się na etapy dzieciństwo, okres dojrzałości itd... To raczej okresy pomiędzy kolejnymi wydarzeniami, które dzielą to życie na części "przed" i "po". Nie są to byle tam wydarzenia, ale te bardzo znaczące, które sprawiają, że nie można już bezpośrednio łączyć ze sobą czasów przed i po, bo zostały one na stałe rozdzielone i za bardzo różnią się stanem rzeczy, aby je połączyć na nowo. Można tu wyróżnić pozytywne chwile tego typu - ślub, pierwsza praca, pójście na studia... Jednak w moim przypadku mowa tu tylko i wyłącznie o wydarzeniach przykrych, które trwale odcisnęły bądź dopiero odcisną się na moim życiu. Jeden z nich miał miejsce dobrych kilka lat temu, kolejny niespełna dwa tygodnie temu. I to dość zabawne, że oba te wydarzenia są wynikiem klasycznego zaniedbania i oba ściśle wiążą się z pojazdami mechanicznymi. I paradoksalnie, w każdym z nich byłam po innej stronie barykady, czy raczej powinnam użyć wyrażenia po innej stronie maski.